Trzy lata temu w czerwcu zaczęłam powadzić tego bloga.
Skąd ja się tu właściwie wzięłam, w tym internecie? Prawnicy są podobno jedną z najbardziej skostniałych i niepodatnych na zmiany grup zawodowych. Czy wiesz, że w latach 90-tych amerykańscy prawnicy twierdzili, że poczta mailowa nie jest im do niczego potrzebna i że „to się na pewno nie przyjmie”?
Nigdy nie miałam nic przeciwko nowym technologiom, w ogóle lubiłam nowe rzeczy, nowe tematy, których nikt jeszcze nie przerabiał. Między innymi dlatego, jeszcze będąc na aplikacji, w 1992 roku używałam z radością komputera z wielkim monitorem, ale małym ekranem z angielską czarno-białą wersją programu Microsoft Word, który był cudowną maszyną do pisania, która potrafiła wszystko zapamiętać. I dlatego kiedyś, w 1999 roku trafiłam jako całkiem jeszcze młody radca prawny do świeżo utworzonej kasy chorych.
Dlatego kiedy spotkałam się ponad trzy lata temu z Rafałem Chmielewskim, także prawnikiem, przedsiębiorcą i założycielem grupy web.lex, zrzeszającej blogerów prawniczych, nie wahałam się ani chwili. Chciałam zacząć specjalizować się wyłącznie w prawie medycznym i pomagać podmiotom wykonującym działalność leczniczą. Pomyślałam jednak, że siedzenie w kancelarii i czekanie na takiego klienta, a nawet prowadzenie wielu wykładów i szkoleń już nie wystarczy, skoro ludzie wszystkiego szukają i wszystko znajdują w internecie.
W 2014 roku w „stajni” Rafała było około dwudziestu blogów, teraz jest ich grubo ponad sto. Web.lex nie tylko pomaga w prowadzeniu bloga, ale i wspiera kancelarie, więc przy tak dobrej opiece, nie wyobrażam sobie żebym mogła trafić pod inne skrzydła.
Umówmy się, umowynfz.pl to nie jest blog bardzo popularny, bo tematy są bardzo ale to bardzo niszowe, kompletnie nieinteresujące dla znakomitej większość ludzi . Chociaż elementy „lajfstajlowe” ma, bo przecież piszę o moim ogrodzie:).
Statystyki witryny nie szaleją, codziennie jest przeciętnie od 250 do 400 wejść, czasami troche więcej. Nie piszę też często, nie ma masy komentarzy Więc szału nie ma, a moi koledzy blogerzy mogą pochwalić się znakomitą „oglądalnością”.
Ale nie było dnia powszedniego, żeby ktoś nie zadzwonił albo nie napisał maila z prośbą o pomoc, albo wyjaśnienie, znakomita większość tych „ktosiów”, z całej Polski, staje się moimi klientami – na jedną sprawę, albo na dłużej i odległość nie ma znaczenia.
Niszowość bloga powoduje, że wchodzą na niego osoby naprawdę zainteresowane, Ty wchodzisz, przecież właśnie czytasz ten wpis. Taki był moj cel, kiedy zaczęłam pisać bloga. Czytelniku, bardzo Ci dziękuję.
* * *
Nie było jeszcze wpisu bez ogrodu, wszystkie dotychczas były dla Ciebie, więc dzisiaj będzie zdjęcie ze specjalną dedykacją dla Rafała Chmielewskiego, bez którego mnie by tutaj nie było. Mam nadzieję, że lubi świeżo zerwane truskawki:).
{ 1 komentarz… przeczytaj go poniżej albo dodaj swój }
Bardzo Ci dziękuję Gabrielo za tyle miłych słów! Za truskawki również – tym bardziej, że pięknie wyglądają i są bez wątpienia smaczne! 🙂
Serdecznie Cię pozdrawiam!
Rafał 🙂